Covidowy czas trwa - niestety - i tak się złożyło, że wylądowałam na kwarantannie. Co by nie zwariować wzięłam się za świeczki. Niektóre z tych, co tutaj widzicie zrobiłam już wcześmiej, ale w końcu jest chwila, żeby je pokazać i troszkę więcej o nich powiedzieć.
Podstawą każdej lampionowej świeczki jest wkład, który potem ponownie zalewam obkładając go ( ten wkład ) kwiatkami, suszkami, listkami - co mi podejdzie pod rękę, i jaki pomysł się w głowie zrodzi. Wykorzystuję do tego zwykłe kubeczki papierowe na gorące napoje. Po zastygnięciu świeczki lekko nacinam od góry i delikatnie odrywam.
Różnica w wosku sojowym i palmowy jest zdecydowana.
Sojowy to wosk miękki , natomiast palmowy twardy i kruchy.
Przy tworzeniu wkładów nie ma większej róznicy, ale już przy ponownym zalewaniu zdecydowanie lepiej się sprawdza sojowy - moim zdaniem.
Wartością dodaną tych świeczek jest ich spalanie. Poprzez podwójne zalewanie tworzy się lampion spalając świecę do środka. Wówczas dopiero dostrzega się jej piękno zatopione w wosku, gdyż blas światła podświetla zatopione elementy. Na końcu artykułu zamieściłam zdjęcie.
Do barwienia używam specjalnych woskowych barwników, które można zakupić wszędzie tam, gdzie są półprodukty do tworzenia świec .
Podobnie rzecz się ma z zapachami. Muszą być olejowe i najlepiej przeznaczone do świec, wówczas zapach rzeczywiście dłużej się trzyma.
pomarańcza i kawa
wanilia i cytryna z imbirem
to jest przepiękny zapach czarnego opium
bergamotka , chanel 5, kawa z czekoladą
Poniżej sami zobaczcie jak pięknie się spalają :)