sobota, 30 grudnia 2017

Warsztaty - efekt skóry


Kilka dni temu odbyły się moje pierwsze warsztaty u przesympatycznej Ewy w Akademii rękodzieła Nicnierobienie w Łodzi . Tyle czasu słyszałam o tym miejscu , a nie byłam tam ani razu -wstyd .... ale z pewnością to nadrobię...ze szkodą dla mojego portfela 😁😁😁😁
Spotkałyśmy się o 11 i od razu Ewa pokazała gdzie sobie mozna zrobić kawusię , albo herbatkę i po chwili wzięłyśmy się do pracy. Pełen profesjonalizm. Każda z nas miała przygotowany fartuszek i wszelkie materiały potrzebne na te warsztaty .


Najpierw dostałyśmy taśmę, aby sobie okleić metalowe elementy, gdyż trudno byłoby je potem doczyścić - ja osobiście nie lubię tego robić i aż mnie telepało jak miałam to  robić...ale cóż, ja trza to trza ...


Jak już się z tym uporałam - jak widać koszmarnie mi to wyszło , to wzięłyśmy się do tego co wprawia mnie w stan , którego nie jestem w stanie opisać.... po prostu to uwielbiam robić....
Całą powierzchnię trzeba było zagruntować , po czym naklejałyśmy wybrane przez siebie motywy , które potem omijałyśmy szerokim łukiem ( w sensie, że trzeba było zabezpieczać, żeby nie zniszczyć podczas kolejnych etapów pracy ) 
Aby uzyskać efekt skóry podstawę stanowi struktura powstała przy pomocy pasty modelingowej Stamperii . Czynność jest prosta - tapowanie przy pomocy gąbki . Ma powstać delikatna struktura , ale nie może być ani za mała ( za płytka ), ani zbyt duża... po prostu potrzebne jest wyczucie tematu .


Kiedy wyschnie nakładamy różne bejce Stamperii Aqua Color,  które są bardzo specyficzne bo zawierają woski żywiczne , dzięki którym tworzymy mega efekty
Tak to wyglądało po kolejnych warstwach .....






Przyznacie, że efekt super , prawda ?  Każda z nas robiła dokładnie wg wskazówek Ewy, a jednocześnie prace są bardzo indywidualne i niepowtarzalne...i to jest piękne w rękodziele. 
Tak mi przyszło do głowy, że podobnie jest z kuchnią - przepis ten sam, a każda gospodyni ugotuje inaczej... ojej, jakie życie jest piękne , dzięki temu, że tak bardzo się od siebie różnimy :) 
Praca prawie dobiegała końca...jak widać na załączonym zdjęciu...


Trzeba było jeszcze walizeczkę podrasować , postarzeć ( czarna farba akrylowa )  i przeszyć - tak, czekało na szycie, ale bez maszyny . Moje oczka trochę mi odmawiały posłuszeństwa, i jak jedna z koleżanek to słusznie oceniła .... haft pijanej krawcowej - bo trudno w takich okolicznościach o idealny ścieg 😁😁😁😁




I tak , w przemiłej atmosferze łódzkich sŁodziaków miałam przyjemność spędzić kilka twórczych godzin. 
Warsztaty to mega okazja do zdobywania doświadczenia , którego zupełnie nie można porównać do szkoleń internetowych , choć przyznam, że sama z takich korzystałam....Niestety, przyznać też muszę, że te ostatnie mogą powodować ( co też zdarzyło się w moim przypadku ), że nabrałam złych nawyków twórczych, które z czasem z pokorą musiałam porzucić.
Jeśli się uczyć to od sprawdzonych i profesjonalnych nauczycieli, a taką z pewnością jest Ewa , której bardzo dziękuję za cudowną dawkę wiedzy ...

A oto nasza ekipa warsztatowa  oczywiście z Ewcią 


W następnym artykule możecie zobaczyć mój twórczy pęd - do kompletu powstał PIÓRNIK 😃😃😃


A preparaty te możecie sobie kupić u Ewy poprzez internetowy sklep Art-Decoupage Nicnierobienie 


4 komentarze:

  1. Wszystko się zgadza! Kilka wspaniałych twórczych godzin, ze śmiechem, nauką, ale i relaksem w przesympatycznym gronie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To się nazywa sŁodziakowe , milusińskie twórcze warsztaty :)

      Usuń
  2. Twój twórczy pęd jest superowski, fajnie że warsztaty zaowocowały tyloma dodatkowymi pracami

    OdpowiedzUsuń