Koleżanka dała komuś w prezencie chustecznik , który jej wcześniej zrobiłam i w związku z tym pojawiła się potrzeba zrobienia nowego ....
Z ustaleniami było trochę pod górkę, bo miały być koty - ale , jak to z kobietami bywa - po dłuższej rozmowie padło nie na koty , lecz na turkus - i to własnie w tym wydaniu.
Oklejenie chustecznika nie sprawia mi obecnie większego problemu. Myślę, że na tyle podszkoliłam warsztat, że metoda, którą Wam kiedyś opisałam tutaj sprawdza się idealnie, i nie zamienię jej na żadną inną....
Zazwyczaj serwetki mają rozmiar 33/33 , więc prawie idealnie oplata górę i długie boki - zostaje zaledwie po 2 cm, więc spokojnie można zetrzeć papierem ściernym i gotowe
Problem pojawił się dopiero jak miałam ogarnąć te małe boczki . Najpierw pomalowałam caffe late kredową Vittorino , ale wydawało mi się bardzo mdłe, choć idealnie zgrywała się z motywem serwetki. No to cóż... poszła w ruch turkusowa Daily Art ( też kredówka ) i bawełna Vittorino . No i też nie to ... ale rękodzieło to sztuka tworzenia, więc pomyślałam, że spróbuję tak pomalować te boczki, żeby się scaliły w jedną całość w tło motywu . Czy mi się udało - oceńcie sami :)
Potem dużo lakieru półmat Bartek , szlif papierem ściernym o gradacji 240 , znowu lakier i..... gotowe :)
Pozdrawiam i wszystkiego ....zdrowego - oby chusteczki z chusteczników służyły Wam tylko do wycierania buzi po dobrym obiedzie , a nosy 👃 niech zostaną suche 😉😉😉
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz